Obserwatorzy

wtorek, 1 września 2015

Recenzja produktu - Fringer quilling


Witam serdecznie

Dzisiaj moja recenzja i kilka słów na temat Quilling Fringer ScrapBerry's,
 czyli maszynki do jednostronnego nacinania quillingowych pasków,
dostępnej w quillingowym dziale Artimeno TU.



Moje pierwsze zetknięcie z tą maszynerią nie było łatwe -  dołączona instrukcja jest delikatnie mówiąc bardzo skromna, więc z tego miejsca wszystkich zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z moją opinią na temat tego urządzenia i jednocześnie służę swoimi wskazówkami w temacie jego używania.

Zacznę od pasków, które będziemy nacinać -  muszą mieć 10 mm szerokości  -  gramatura papieru
130 g/m2,  te cieńsze egzemplarze najzwyczajniej w świecie się rwą.

Pasek wsuwamy do urządzenia przytrzymując drugą blaszkę np. wykałaczką, igłą quillingową i lecimy....



Tniemy zdecydowanym ruchem, blaszki przesuwają pocięty pasek, tworząc "milimetrowe frędzelki" Ponacinanie paska o długości 50 cm zajęło mi 3 minuty,
czynność bardzo prosta, zdecydowanie można przy tym poczytać gazetę :-).
Urządzenie jest  bezpieczne, nawet jeżeli cały czas nie utrzymujemy kontaktu wzrokowego z fringerem
 - nie ma możliwości skaleczenia się.

Moja wskazówka jest taka, żeby przy cięciu przytrzymywać palcem pokrętło, ponieważ potrafi się ono delikatnie poruszyć, co sprawi, że nacięcia będą ciut głębsze lub płytsze -  co zresztą w niczym nie przeszkadza, no ale żeby nie było, że nie uprzedziłam.



Muszę też szczerze napisać, że fringer w najmniej oczekiwanym momencie się zacina - tak po prostu i najczęściej w połowie paska. Co wtedy?

Po prostu odcinam pociętą ładnie część w miejscu gdzie się zacięło i sklejam ją z kolejną udaną.
Zapewniam, że po skręceniu na igle quillingowej  nie będzie to widoczne. Nie jest to bynajmniej wada,
 która by mnie zniechęciła do fringera, ponieważ zdarza się to bardzo rzadko,
 a ponadto mam wrażenie, że jakość cięcia pasków jest uzależniona  od wilgotności powietrza więc raczej winę ponoszą tu właśnie paski (ale nasłucha się  biedny fringer).


Internet jak zwykle dostarcza mnóstwo inspiracji -  jeżeli lubicie figurki 3D to widziałam prześliczne fringerowe choinki, drzewka, misie, przeróżne zwierzaki itp.
 Ja najbardziej lubię wykonywać fringerem środki kwiatków,  tak jak tu:



A tutaj przed pocięciem fringerem paski zostały delikatnie przytuszowane:



i jeszcze przykład kartki z fringerowymi stokrotkami:
 






Wiem, że część doświadczonych quillingerek tnie paski nożyczkami.
 Ja z wrodzonego lenistwa stałam się absolutną fanką fringera.
Bo przykładowo wyobraźcie sobie konieczność ponacinania nożyczkami pasków na taką palmę.




Dziękuję serdecznie za uwagę i czekam na Wasze spostrzeżenia na temat Fringera.
Pozdrawiam



3 komentarze :

  1. Kasiu świetny opis, kusisz dziewczyno kusisz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Kasiu za recenzję. Dopisuję sobie Fringera do listy życzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja maszynkę reklamowałam, jak dla mnie męczę się ręcznie nożyczkami , maszynka to dla mnie jawny bubel.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.